W ubiegłą niedziele planowałem robić restart ale odpuściłem. Chociaż valisneria niepilnowana zarasta mi akwarium, żal mi się było jej pozbywać bo mimo wszystko lubię tę zieleń imitującą dzicz w akwarium. Dodatkowo jest ona schronieniem dla ryb i naturalnie płoży się na powierzchni przyciemniając akwarium. Zrobiłem testy No2, by sprawdzić czy czasem nie ma w zbiorniku zbyt dużego stężenia azotynów (wszak podłoże ma 3 lata i z rzadka jest odmulane) i utwierdziło mnie to w przekonaniu, że nie robię restartu bo No2 wyszło zerowe (oczywiście na skali testów). Wyczyściłem szyby, zrobiłem podmiankę 20L i taką ogólną kosmetykę polegającą na przycince roślin, dorzuceniu świeżych pistii i suchych liści. W sumie akwarium się trochę przerzedziło, ale nie na tyle by ryby nie miały gdzie się chronić przed sobą.
Ale do rzeczy....
Dzisiaj wracam z pracy. Patrzę. Trup. Najmniejszy z wężogłowów leży martwy już blady. Poza wystrzępionymi płetwami co było u niego standardem bo chyba dostawał od każdej Channy, nie zauważam żadnych śladów po walce na ciele. Myślę sobie, że pewnie go zamęczyły, albo... coś mu niedzielne grzebanie w akwarium zaszkodziło.
Zjadłem obiad idę po aparat by porobić fotki zbiornika, gdy uwagę moją przyciąga blada Channa stojącą przy kokosie. Myślę sobie. Kurde. Coś im zaszkodziło, bo skąd ten kolor. Hmmm... Przypominam sobie, że wlałem trochę makro i bakterii podczas podmiany. Przyglądam się bliżej tej wyblakłej chance i spostrzegam, że wpływa ona do kokosa i coś tam szarpie. Jak się okazuję w środku kokosa jest druga. Ta zaatakowana ma miejsce by wyminąć agresora i uciec przodem lub szczeliną z tyłu kokosa, ale tego nie robi. Otwiera pysk i zaczynają się szarpać. Po chwili akcja przenosi się na zewnątrz kokosa. Żadna nie odpuszcza, ani nie ucieka. Pierwszy raz widzę taką akcję. Jedna potrafi trzymać w paszczy głowę drugiej. Ta akacja trwa dosyć długo. Spokojnie mogę zmieniać obiektywy w aparacie i szukać dobrego światła by w miarę ostre zdjęcie zrobić.
Długo walczą i odpoczywają na przemian. W między czasie jedna z nich przypadkowo łapie w paszczę ziarno podłoża. Liczę, że je wypluję, ale zamiast tego trzyma je cały czas w pysku, które stopniowo zaczyna znikać w jej trzewiach (będzie widać to ziarenko na niektórych zdjęciach). Czy je rozpuści w żołądku ? Czy je wydali ? Nasuwają się pytania i od razu obawa, że mogę stracić kolejnego wężogłowa...
Zmęczone walką ryby kładą się równolegle koło siebie na podłożu i jak węże zaczynają się rytmicznie przesuwać się bokiem w tę samą stronę. Potem sobie leżą....W tym czasie idę pisać ten tekst....
Dziwna akcja. Za niedługo minie rok odkąd posiadam wężogłowy, i chociaż te pierwsze były dwukrotnie większe nigdy takiej akcji nie widziałem. Mógłbym powiedzieć, że ciekawie się ją oglądało, ale jestem też mega wystraszony. Poniżej kilka fot. Wiem, że nie oddadzą one tego co mogłem zaobserwować w realu, ale może choć trochę będą mogły zobrazować opisaną sytuację.