c.d.
Okazja, żeby odkuć się na suce nadarzyła się szybciej niż myślałem. Wróciliśmy ze spaceru. Smoczyca obwąchała sukę, zgarbiła nosek . No, może z tym noskiem przesadziłem, nie na darmo w szkole miała ksywkę „Kinol”. To nie nos, to instytucja. Więc, jak powiedziałem , zmarszczyła i rzuciła krótką komendę :” do wanny”. Zazwyczaj wypowiedziałbym hasło: „zaraz” i na tym by się skończyło, ale nie tym razem. Zauważyliście , jak często w naszym życiu mamy do czynienia z teorią względności? Każdy , kto chociaż przez jakiś czas jest w związku małżeńskim wie, że to nie teoria. Żona woła męża na obiad i pada odpowiedź: „ za minutkę”. Zupa wystygła, żona widelcem z nudów zrobiła sobie dziary, a on nadal przy kompie. Idziecie na przyjęcie, pytasz kiedy będzie gotowa. Jak usłyszysz :”za momencik” śmiało jeszcze zdążysz wymienić olej w silniku, sprawdzić ciśnienie w oponach i wymienić żarówki.
„Zaraz” może być za chwilę, lub za parę lat. Nie na darmo jest takie powiedzenie, „że jeżeli mąż obieca żonie, że coś zrobi, to nie widzę powodu, żeby mu to co rok przypominać”
Wracając do suki. Kąpieli to ona nie lubi, oj bardzo nie lubi. Tym razem „zaraz” było „natychmiast” ( znowu ten relatywizm czaso-przestrzeni). Suka z podkulonym ogonem , nosem ryjąc podłogę podreptała do łazienki. Wyszorowałem, wypachniłem szamponikiem, wyczesałem dokładnie tak , jak ona tego nie lubi. Jak zemsta to zemsta. Wytarta, wytrzepywała z siebie resztki wody, a ja napawałem się jej zniesmaczeniem. Chwila szczęścia była krótka. Smoczyca znowu użyła organ i rzuciła krótko: „teraz ty” i dodała : „ może znajdziesz tą podkoszulkę, którą całą zimę szukałeś”. Zobaczyłem błysk w oku suki, znowu była górą.